13 sierpnia 2025

Listy do Wybranej Pani - List Sto Dziewięćdziesiąty Czwarty

Chyba po raz pierwszy życzyłem nie tylko Tobie, ale i sobie pokoju, bo, jak napisałem, w przeddzień, czyli 31 lipca, zmarł Edward, mój Brat. Innymi słowy, nawiązując do tytułu jego książki, zakończył swój ziemski bieg. Był starszy ode mnie o 13 lat. Myślę, że na co dzień utożsamiano Go ze stolicą, wszak w Warszawie spędził najwięcej lat. Trzeba jednak pamiętać, iż jego młode życie, nawrócenie i początki kaznodziejstwa wpisane są w historię Zofiowa (dziś Trzcianka) i obecną Betanię Szczecin. Historia, jak świadczą niektórzy, jest nauczycielką życia, warto więc dziś przyjrzeć się szczecińskiemu okresowi (na pierwszą niebawem przyjdzie pora).


 

Gdy pisałem o odejściu Edwarda do Domu Ojca, nie wiedziałem jeszcze o dniu pogrzebu, który miał miejsce 8 sierpnia. Miałem nadzieję, że z Danusią będziemy na tej żałobnej i dziękczynnej uroczystości, tym bardziej że prezb. Dominik Jaworski, pastor, członek ścisłego kierownictwa całego Kościoła, z własnej woli postanowił wziąć w niej udział i zaproponował nam wspólny wyjazd jego autem. Prawie do końca byłem przekonany, iż z niej skorzystam, ale choć duch był ochoczy, to ciało okazało się nie pierwszy raz słabe, mdłe. Mam radość, że do prezbitera dołączył Stefan Jerzy Archutowski, pastor senior, też prezbiter, lider naszej grupy pokoleniowej 70+. Równie serdeczną wdzięcznością ogarniam prezb. Leona Dziadkowca, zwierzchnika ewangelicznych chrześcijan, który służy też lokalnej wspólnocie w naszym mieście. Ujmę więc krótko: Szczecin pamięta!

Po nawróceniu, chrzcie wiary i małej maturze (szczegóły, mam nadzieję, wkrótce) Edward pojawia się w Szczecinie i po zdaniu egzaminów zostaje przyjęty do Technikum Eksploatacji Żeglugi i Portów. Była to szkoła skoszarowana i umundurowana, odpadły więc starania o warunki materialne. Kiedy zjawiał się u rodziców w mundurze, wzbudzało to moją fascynację i pytania o całą garderobę, a szczególnie jej dolną część, by nie wdawać się w drobiazgi. Ten dwuletni okres w życiu Edwarda nazywam ochroną tożsamości chrześcijanina. Mimo wywieranej presji, nie został członkiem Związku Młodzieży Polskiej, co wtedy było ewenementem. Ze względu na wyniki szczególnie z matematyki (niekiedy zastępował chorowitego nauczyciela po wcześniejszym  zapoznaniu się z kolejnym tematem) i pomoc kolegom, otrzymał po egzaminie maturalnym dyplom przodownika nauki i pracy społecznej. Umożliwiał on w ciągu dwóch lat wstęp bez egzaminu na każdą uczelnię i każdy wymarzony wydział. Największą próbę duchową przeżył, gdy wraz z kolegą został wytypowany na studia w swej specjalności do Leningradu, co było wyjątkowym wyróżnieniem. Wycofał swą gotowość wyjazdu, bojąc się presji komunizmu, a przede wszystkim pod wpływem opowiadań ojca od zarania, że został ofiarowany Panu, by głosić Ewangelię. Po maturze zdanej z wynikiem bardzo dobrym 1 sierpnia 1953 roku podjął pracę w Morskiej Agencji i 5 listopada 1954 roku został powołany do trzyletniej obowiązkowej służby w Marynarce Wojennej. Opuszcza więc Szczecin i znów w mundurze marynarskim pojawia się w Trójmieście (Gdynia, Gdańsk).

W czasie nauki w Szczecinie nie odbywały się zielonoświątkowe nabożeństwa. Kaplica przy Kaszubskiej 18 została zamknięta i zaplombowana przez władze bezpieczeństwa we wrześniu 1950 roku. Nieliczna młodzież utrzymywała między sobą kontakty i uczestniczyła przeważnie w nabożeństwach metodystycznych. Po powstaniu Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego w 1953 roku zielonoświątkowcy stali się jego składową częścią, mógł więc Edward zostać pierwszym liderem młodzieży i kontynuować służbę kaznodziejską zapoczątkowaną w Zofiowie (dziś Trzcianka), gdy duchowi liderzy podzielili los zatrzymanych w całym kraju, ale to już wcześniejszy wątek.

Wybrana Pani! Przypomnijmy sobie Słowo: Bo jeśli żyjemy, dla Pana żyjemy; jeśli umieramy, dla Pana umieramy; przeto czy żyjemy, czy umieramy, Pańscy jesteśmy. ( Rz 14,8)

Pokój Tobie! Kiedy czyjeś albo nasze życie się rozpada, pamiętajmy, że mamy budowlę od Boga, dom w niebie, nie rękoma zbudowany, wieczny. (por. 2 Kor 5, 1)

bp senior Mieczysław